Wchodzą do pokoju. Wiosna za oknem. Pszczoła na kwiecie na parapecie. Patrzy w oczy. Całuje. To jest piękny początek miłości.
Wchodzą do pokoju. Ręka wędruje pod bluzką. Pocałunek. Zsuwanie materiału. Nagość. Uda. Ekstaza. Już za 9 miesięcy życie się zmieni.
Wchodzą do pokoju. Mówi jej, że jest kurwą a ona uderza go w twarz. Przewraca się, uderza o stół, umiera.
Wchodzą do pokoju. Latarka rozświetla mrok. W wizjerze karabinu pojawia się twarz. Strzał. Błąd. Kto powie dziecku, że straciło matkę?
Wchodzą do pokoju. Śmierdzi okropnie, zdechł z głodu. Kto by pomyślał, że gdy człowiek umiera kot nie nakarmi się sam.
Wchodzą do pokoju. W środku jest tak pusto i kogoś brakuje. Zakupy uderzają o stół jakoś inaczej. Ciche kapanie łez.
Wchodzą do pokoju. Dziewczynka staje na palcach. Patrzy przez okno. Wiatr targa framugą i wybija szybę. Po kwadransie słychać karetkę.
Wchodzą do pokoju. Dziewczynka biegnie do biurka. Stawia na stole nowego kwiatka. Będzie się nim opiekowała. Dostała go od taty.
Wchodzą do pokoju. Na ścianie wisi lustro, lecz nie odbija ich twarzy. Czy to wina lustra, czy umarli nie wiedząc?
Wchodzą do pokoju. Żarówka gaśnie. Strzał. Z czterech osób zostają trzy. Kula weszła przez tył czaszki. Więc zabił zazdrosny mąż?
Wchodzą do pokoju. Elfka kładzie medalion na stole. Tysiąc lat później krasnolud odkopuje ruiny. Bierze medalion i umiera. Był przeklęty.
Wchodzą do pokoju przez okno. Nie udało się wyważyć drzwi. Właściciele się zasmucą gdy wrócą: telewizor znikł. Na nic drzwi.
Wchodzą do pokoju zasmuceni. Odgłos wybuchu. Muszą opuścić to miejsce. Prawda zmieniła swą treść i miasto nie jest już bezpieczne.
Wchodzą do pokoju: on i jego gra. Uruchamia komputer. Matka woła na obiad. Bezskutecznie. Na nic złość. Przepadł na tydzień.
Wchodzą do pokoju, wydeptują wąziutką ścieżkę pomiędzy meblami, budują gniazdo za książką „Skuteczne odrobaczanie mieszkań”, której nikt nigdy nie przeczytał.
Wchodzą do pokoju, on wchodzi w nią, rżną się pół godziny, przelicza banknoty a ona już czeka na następnego klienta.
Wchodzą do pokoju. Niewielu miało odwagę. Barykadują okna i drzwi. Czy to wystarczy? TO zawsze znajduje sposób… Czy przetrwają noc?
Wchodzą do pokoju. — Masz ochotę na kawę? — Nie, nie mam. Więc nie miał do czego dosypać trucizny. Musiał użyć noża.
Wchodzą do pokoju. Firanki falują na gorącym wietrze. Kran nie działa. Szukają wody. Nie ma. Na szczęście jest wczorajszy kompot.
Wchodzą do pokoju. Uśmiecha się, brakuje jej zęba. — Dziękuję, że zabrałeś mnie stamtąd. — U mnie będziesz bezpieczna. Zaufała. Nie kłamał.