Posadzono nas przy okrągłym stole w jednej z ultramarynowych sal pałacu. Filotes, dotychczas naga, okryła ciało szarym kocem, zmniej­szyła jasność światła…

…okryła kocami i nas, spinając je pod szyją srebrnymi klamrami i w ry­tu­al­nym geście przyniosła z drugiej sali tajemniczą glinianą amforę swą szarością i brakiem ozdób przywodzącą na myśl wykopa­liska z czasów kultury amfor kulistych.

Chciałem o coś zapytać, lecz wszyscy prócz nas czekali w na­pię­ciu i mil­cze­niu, więc zamilkłem. Rozlała gorzką ciecz do szarych spo­decz­ków i usiadła wśród nas. W milczeniu uniosła spodeczek i wypiła. Wypi­liśmy i my. Zamknęła oczy i skryła twarz w złożonych dłoniach.

— Σιωπή…
Siopi…
Сиопи…

Siedzieliśmy tak jakiś czas, powtarzając słowo „cisza” jak mantrę. Świat zdelikatniał, uspokoił się, kolory zbledły, powróciła przyziemna jasność umysłu. Tylko nasza trójka zniosła to ze spokojem i bez zdzi­wie­nia. Pozostali zdawali się adorować ten stan, przypisując mu zna­cze­nie magiczne i nadal powtarzając mantrę:

 Σιωπή…
Siopi…
Сиопи…
— Σιωπή…
Siopi…
Сиопи…

— Może jednak nie powinniście stąd odchodzić? Przecież nie takie mieliście plany. Zresztą, czy wciąż uważasz, że warto i że macie ochotę? Jeśli chcecie możecie zostać. Przynajmniej ja wam pozwalam.

— Może… Gdyby zaczynam to racjonalnie analizować to skła­niam się ku temu, by jednak przyznać ci rację.

 Σιωπή…
Siopi…
Сиопи…

(treść do napisania)

— Co zawierał płyn?

— Neuroleptyki.

— Ale czy to nie powinno nas otępić? Nie jesteśmy przecież schizofrenikami!

— Nie umiem ci odpowiedzieć. Nie rozumiem tego ostatniego słowa. Używacie go tak, jakby były jakieś dwa światy pomiędzy jaźnią a rzeczą…

Zamyśliła się — Właśnie! Wytłumacz mi, jak wy to widzicie!

— Widzenie rzeczy których nie ma i posiadanie uczuć które są nierzeczywiste.

— Ale przecież skoro widzisz daną rzecz to znaczy, że ona jest!

— A co jeśli inni jej nie widzą?

— Inni nigdy nie widzą tego, co ty. Pewne rzezy są dostępne tobie i tylko w wybranym momencie. A inne jawią się każdemu inaczej. Nie widzisz tego?

— Widzę — zamyśliłem się — ale jest też przecież jakaś wspólna płaszczyzna.

— W pewnym sensie ten napój pozwala ją zobaczyć — uśmiechnęła się — ale to nie jest na prawdę, to się dzieje tylko w twojej głowie. Mózg słabiej reaguje na bodźce więc może je bardziej deterministycznie uporządkować. Ale to dziwny stan. Nie wytrzymał byś tak zbyt długo.

— Przecież 20 lat tak żyłem. Dopiero tutaj coś się stało. Katarzyno, co to może być? Tak jakbym nie wiedział…

— Ta planeta jest psychoaktywna?

— Nie róbcie takich oczu! — Filotes spojrzała na nas krzywo — to wy przylecieliście z dziwnego świata w którym nikt nie widzi prawdy tylko narkotyczne popłuczyny po rzeczywistości.

Zamilkliśmy wszycy.

— Ale ja to rozumiem. Wasza kultura jest inna. Na niższym etapie ewolucji ku wyfantazjowaniu najlepszej wersji prawdy — dodała.

Odwróciłem wzrok zakrywając twarz ręką — chodźmy lepiej spać.