Posadzono nas przy okrągłym stole w jednej z ultramarynowych sal pałacu. Filotes, dotychczas naga, okryła ciało szarym kocem, zmniejszyła jasność światła…
Siedzieliśmy tak jakiś czas, powtarzając słowo „cisza” jak mantrę. Świat zdelikatniał, uspokoił się, kolory zbledły, powróciła przyziemna jasność umysłu. Tylko nasza trójka zniosła to ze spokojem i bez zdziwienia. Pozostali zdawali się adorować ten stan, przypisując mu znaczenie magiczne i nadal powtarzając mantrę:
— Może jednak nie powinniście stąd odchodzić? Przecież nie takie mieliście plany. Zresztą, czy wciąż uważasz, że warto i że macie ochotę? Jeśli chcecie możecie zostać. Przynajmniej ja wam pozwalam.
— Może… Gdyby zaczynam to racjonalnie analizować to skłaniam się ku temu, by jednak przyznać ci rację.
(treść do napisania)
— Co zawierał płyn?
— Neuroleptyki.
— Ale czy to nie powinno nas otępić? Nie jesteśmy przecież schizofrenikami!
— Nie umiem ci odpowiedzieć. Nie rozumiem tego ostatniego słowa. Używacie go tak, jakby były jakieś dwa światy pomiędzy jaźnią a rzeczą…
Zamyśliła się — Właśnie! Wytłumacz mi, jak wy to widzicie!
— Widzenie rzeczy których nie ma i posiadanie uczuć które są nierzeczywiste.
— Ale przecież skoro widzisz daną rzecz to znaczy, że ona jest!
— A co jeśli inni jej nie widzą?
— Inni nigdy nie widzą tego, co ty. Pewne rzezy są dostępne tobie i tylko w wybranym momencie. A inne jawią się każdemu inaczej. Nie widzisz tego?
— Widzę — zamyśliłem się — ale jest też przecież jakaś wspólna płaszczyzna.
— W pewnym sensie ten napój pozwala ją zobaczyć — uśmiechnęła się — ale to nie jest na prawdę, to się dzieje tylko w twojej głowie. Mózg słabiej reaguje na bodźce więc może je bardziej deterministycznie uporządkować. Ale to dziwny stan. Nie wytrzymał byś tak zbyt długo.
— Przecież 20 lat tak żyłem. Dopiero tutaj coś się stało. Katarzyno, co to może być? Tak jakbym nie wiedział…
— Ta planeta jest psychoaktywna?
— Nie róbcie takich oczu! — Filotes spojrzała na nas krzywo — to wy przylecieliście z dziwnego świata w którym nikt nie widzi prawdy tylko narkotyczne popłuczyny po rzeczywistości.
Zamilkliśmy wszycy.
— Ale ja to rozumiem. Wasza kultura jest inna. Na niższym etapie ewolucji ku wyfantazjowaniu najlepszej wersji prawdy — dodała.
Odwróciłem wzrok zakrywając twarz ręką — chodźmy lepiej spać.